Dzień z "Jolene", Lordsett Just From Heaven

o rasie » Dzień ze springer spanielem » Dzień z "Jolene", Lordsett Just From Heaven

Sobota, godzina 6 rano. Myślisz, że dziś wreszcie będziesz mógł pospać do 9, przedpołudnie spędzić w piżamie, a dzień rozpocząć od pysznej, gorącej kawy? Zapomnij! Springer spaniel ma wgrany budzik, skoro w tygodniu spacer jest o 6 rano, to w weekend nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Jolene jest tak zaprogramowana, że niezależnie, czy to będzie czwartek, piątek czy sobota, ona zamelduje się w naszym pokoju o 6 rano, by radosnym pukaniem ogona o szafę powiedzieć Ci, że to najwyższa pora wyjść z nią na spacer! Gdy już wytoczysz się z łóżka narzekając w duchu na wczesną godzinę, śmiało możesz liczyć na jej ulubioną pluszową zabawkę, którą namiętnie będzie Ci wciskać w … ręce, idąc za Tobą krok w krok, by przyspieszyć Twoje ubieranie się. Na pocieszenie warto wspomnieć, że taki poranny spacer w wykonaniu Jolci to na szczęście szybka „sikupa”, gdyż jak przystało na prawdziwego springer spaniela angielskiego ona myśli głównie żołądkiem, a tak się składa, iż w jej mniemaniu o 6 rano ten żołądek jest już na tyle pusty, że nie można sobie zawracać głowy jakimiś tam spacerkami kiedy kiszki grają marsza. A wracając do tematu umuzykalnionych kiszek warto wspomnieć, iż przygotowywanie porannego posiłku, to również nie lada koncert. Jako, że karmę serwuję jej z różnymi suplementami, to zanim połączę ze sobą wszystkie składniki, Jolcia uprzyjemnia mi proces przygotowywania arią operową, na dźwięk której osoba postronna mogłaby śmiało pomyśleć „ O matko, biedny pies, pewnie nie jadł nic co najmniej od tygodnia”. Dalsza część dnia, aż do południa mija jej na błogim lenistwie. Wtedy w jej mniemaniu Pancia powinna być w pracy, dając psu czas na wyspanie się, by wieczorem mogła pełnić ważną rolę psa stróżującego, który będzie dzielnie zajmować najwyższy stos poduszek i pilnować, by Pancia za bardzo się nie rozpychała i ograniczyła do zajmowania jedynie 1/3 przestrzeni łóżkowej. Największa aktywność zaczyna się popołudniu. Wtedy w grę wchodzi spacer, a po powrocie dalsze szaleństwa z piłką. Oczywiście najfajniejsza jest zawsze ta piłka, która znajduje się w pysku drugiego psa, a już zdecydowanie ta, którą przez przypadek kopnęło któreś z Panciostwa. Nie daj Boże Pancia wpadnie na głupi pomysł kupienia nowej zabawki, szczególnie takiej z piszczałką. Tego produktu po prostu nie da ukryć się przed tym springer spanielem. Piszczałkę Jola wyczuje z kilometra i załączy tryb niczym bazyliszek z drugiej części Harrego Pottera, który będzie snuć się po domu z wyrazem psyka mówiącym „zabić, zniszczyć, unicestwić”. Piszczałka taka jest fajna dopóki nie uda się jej „zamordować”, a kończy się to zazwyczaj po jakiejś godzinie. Jest to nieziemska symfonia dla uszu właścicieli i zapewne połowy osiedla, która zawsze kończy się stwierdzeniem Panci pt. „nigdy więcej nie kupię jej piszczałki” i trwa, aż znowu nie znajdzie czegoś „pseudo niezniszczalnego” w najbliższym zoologu. Dalsza część dnia upływa jej na pilnowaniu ekipy budowlanej, która tworzy nową stację metra centralnie przed naszym balkonem. O swoich obowiązkach nadzorczych przypomina dobitnym drapaniem w drzwi balkonowe, których intensywność wzrasta wprost proporcjonalnie do zamysłu Pani, aby tym razem nie pozwolić jej na stawianie wiecznie na swoim (co jak wiadomo zawsze kończy się Pancinym fiaskiem). Wieczorem do psich obowiązków należy pilnowanie Pani w łazience, by przypadkiem nie utopiła się w wannie, no bo przecież JAK można zamknąć się w łazience bez swojego ukochanego pieseczka? No jak?! Najgorszym elementem wieczornym jest jednak moment, kiedy Pani suszy głowę i wpadnie na szatański pomysł doprowadzenia również psiej fryzury do ładu. Jak tylko do rąk Pani trafi psi grzebień (a właściwie wystarczy otworzenie szafy, w której znajdują się akcesoria do groomingu) dzieje się magia – Jolka znika z pola widzenia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jedynym słusznym rozwiązaniem jest wtedy zawołanie „Jola chodź, dostaniesz ciasteczko”, gdyż wyłącznie łakomstwo springer spaniela jest w stanie zwyciężyć z jego upartym charakterem.

Tak czy owak każdy dzień w towarzystwie naszej piegowatej panienki przynosi nam większe lub mniejsze powody do uśmiechu, których nie sposób opisać w zwięzłym opracowaniu. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażamy sobie życia bez Jolci, utwierdzając się tym samym w słuszności wyboru springer spaniela angielskiego z hodowli Lordsett na towarzysza naszego życia.

Facebook